Projekt X

Projekt X
Projekt X

Swego czasu trafiłem na mini recenzję „Projektu X” w jakimś Metrze czy innej Wyborczej. Recenzent  w krótkich, acz bardzo stanowczych słowach odradzał mi zmarnowanie pieniędzy na film. Taka sama fala krytyki w podobnym tonie króluje niemal na każdym serwisie, gdzie ktoś jakąś recenzję swoim nazwiskiem raczył firmować.

Mimo to, debiut Nimy Nourizadeha zarobił już ponad 54 miliony dolarów. Po części tego szemranego niezadowolenia krytyków nie rozumiem. Nie wymagałem od tego filmu zbyt wiele. Gdy mam ochotę na ambitne kino, nie szukam go w Hollywood. Ale tym razem chciałem obejrzeć coś lekkiego, banalnego i poprawiającego humor. Amerykańska komedia zadowoliła mnie w stu procentach.

Kto z was nie marzył o imprezie,  którą zapamięta do końca życia, mimo że za wiele z niej nie pamięta? Willa, basen, setki osób, wolność, ekstaza…

Ale zacznijmy od początku. Bohaterami filmu jest trójka szkolnych nieudaczników; Thomas (Thomas Mann), Costa (Oliver Cooper) i JB (Jonathan Daniel Brown). Wyszydzani, omijani przez ładniejsze dziewczyny, nie zapraszani przez nikogo na imprezy. Jeden chudy, trzeci gruby, a drugi nie wyróżniający się niczym więcej oprócz przerośniętego ego. Jednym słowem standardowe, stereotypowe przedstawienie aspołecznej grupki geeków. Jednak ten smutny żywot ma się wkrótce zmienić. Siedemnaste urodziny Thomasa zapamiętają wszyscy.

Seks, alkohol, narkotyki, półnagie kobiety, sporo przekleństw, karzeł zamknięty w piekarniku i setki osób tańczących w rytmie klubowej muzyki. To prawda, że film jest schematyczny, ale widać, że reżyser nie miał zamiaru silić się na sztuczną oryginalność. Dylematy moralne głównego bohatera są szybko zagłuszane przez oszałamiającą metamorfozę a co za tym idzie wzrost wiary w samego siebie; nagle ze zwykłego, szarego człowieczka wyrasta na gwiazdę. Thomas czuje, że to jeden z nielicznych dni w jego życiu, kiedy może zostać prawdziwym królem imprezy.  Mnie ta banalizacja fabuły przypadła do gustu. Gdy pojawił się wątek miłości głównego bohatera, wiedziałem jaki będzie finał i nie oczekiwałem niczego innego. Nie oszukujmy się, ten film celował w konkretne grono odbiorców, a jeśli ktoś nie czuje się młody duchem lub nie umie się zdystansować na tyle, żeby podobne filmy oglądać, to nie powinien pisać recenzji z pozycji znudzonego życiem intelektualisty, którego brzydzą takie ” tanie, komercyjne gnioty”.

W filmie zastosowano technikę  found-footage, obraz widzimy z perspektywy handy-camera, gdzie nawigatorem jest Dax. Zabieg ten powoduje, że cała impreza wydaje nam niemal na wyciągnięcie ręki. Pomysł na takie ukazanie historii wyszedł zdecydowanie na plus, mimo, że czasami można by zarzucić lekką niekonsekwencję przy montażu. Brawa należą się aktorom. Nastolatkowie wyglądają naturalnie, zachowują się dokładnie tak, jak zachowują się ludzie w tym wieku, gdy wyrwą się spod opieki rodziców.

„Projekt X” to idealny film do obejrzenia ze znajomymi, przy piwku, czy czym tam chcecie. Myślę, że może być inspirujący, choć jak pokazało życie, niektórzy wzięli sobie to, aż za bardzo do serca.

Produkcja: USA
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Nima Nourizadeh
Scenariusz: Matt Drake, Michael Bacall