kazimierz plac nowy

notki codzienne: Kazimierz

Za każdym razem, gdy jest zimno, a mój organizm choruje na chwilą dysfunkcję objawiającą się katarem, kaszlem i innymi takimi jesiennymi sprawami, wyobrażam sobie gdzie bym to nie był, albo czego nie robił lub wracam pamięcią do różnych zabawnych historii. Jedna z nich szczególnie mocno utkwiła mi w pamięci.

Był to pewien bardzo wymagający majowy weekend. Pojawiło się dużo alkoholu, najpier bifor, potem drugi bifor, już na Kazimierzu, a na deser Piękny Pies, tańce, hulanki i swawole. W przerwie pomiędzy parkietem a następną kolejką poznałem tam Hiszpana, który praktycznie przez cały wieczór stał na zewnątrz i grał na skrzypcach. Opowiadał mi dużo o sobie, okazało się, że jest w trakcie pisania książki, zapraszał mnie też na koncert, ale to wszystko jest mało istotne. Zbliżała się godzina szósta, barmani przestali nalewać piwo, DJ wyraźnie zmienił repertuar na utwory pod tytułem „IDŹCIE STĄD JUŻ”, parkiet lepił się od potu, słodkiej wódki i rozlanego piwa, ludzi zaczęło ubywać, impreza przenosiła się na ulicę. Wychodzimy, nie mamy pomysłu jak ten wieczoranek zakończyć. Zostajemy jeszcze na chwilę, jest na co popatrzeć. Na krawężniku siedzi pan niezbyt pasujący do tego miejsca, chyba z innej imprezy, może zabłądził, trochę za dużo wypił i zaczyna (dosłownie) rzygać tęczą. Każdemu się zdarza, no, ale ów jegomość postanowił wyzywać przy tym cały świat i wszystkich dookoła, więc bacznie się temu przyglądający taksówkarze sprzedali mu kilka darmowych butów pod żebra. Ten mały incydent przeszedł jakby niezauważony, atmosfera panowała bardzo krakowska, w powietrzu unosił się zapach papierosów, jedni słuchali muzyki, drudzy zasypiali, jeszcze inni się podrywali. No i właśnie wtedy Hiszpan pyta mnie, co ma zagrać, więc mu mówię, graj Chopina, Nocturn, no i on gra, pan od rzygania wszystko już zwrócił, chodzi, krąży, zaczepia, daj szluga, daj dychę, nie mam, masz, skrzypek gra dalej, nic sobie nie robi z zamieszania, zanosi się na bijatykę, no i wtedy wypada ochroniarz klubu, w momencie kiedy dochodzi już do szamotaniny. Zamiast przepędzić oblecha, albo próbować rozdzielić pijanych ludzi, powiedział tylko:
– Chłopie, idźże graj gdzie indziej, co?